Wkładam łyżkę w szklankę, wiatr przesuwa firankę Pies ujada za oknem, a ja znowu siedzę sam, a ja znowu siedzę sam Już nie kręcą mnie jointy, już nie kręcą pornosy Nowy kanał w kablówce, bajerenckie hop sztosy Nawet w playstation dwa już nie gram Słucham płyty, a później odkładam ja na półkę Zwijam tytoń bezradnie w bibułkę i wiem Że już nic nie zdarzy się W wannie patrzę, jak para osadza się na lustrze Łykiem piwa poprawiam swoja pustkę I tak czekam na sen Ale jestem wolny, wolny na maksa Chociaż wolność nie jest dziś łatwa, wiem Że nic w nocy nie obudzi mnie Ale jestem wolny, wolny na maksa Choć ta wolność jest niewidzialna Gdzieś, ktoś na pewno chciałby ją mieć Znowu oglądam TV, nie przejmuje się nimi Znów o wojnie w gazecie, a ja dziś balangę mam, a ja dziś balangę mam Swój rytuał powtórzę, pewnie przyjmę za dużo Jej telefon zapiszę a rano go zniszczę W takich akcjach mam dziesiąty dan Myję zęby, a później wsiadam w taksówkę Jadę mostem, na moście oglądam widokówkę Pałac stoi tam gdzie stał W nocnym wino, bo wino nastroju trampoliną Zaraz wszystkie paranoje miną Rano zapłacę za ten stan Ale jestem wolny, wolny na maksa Chociaż wolność nie jest dziś łatwa, wiem Że nic w nocy nie obudzi mnie Ale jestem wolny, wolny na maksa Choć ta wolność jest niewidzialna Gdzieś, ktoś na pewno chciałby ją mieć