Znowu okłamałem siebie, że ta samotność jest okay
Demony zjadają myślenie, kiedy boję się wstać
Trzeci dzień szukam ucieczek, żeby uciszyć fobie
To trzeci tydzień bez studia, po nocach zjada mnie strach, ja
Usiądź obok i nie mówmy nic dziś
Psuję głowę, znowu boję się stąd wyjść i
Może mnie przyjdziesz naprawić, albo stracę pewność
Męczą mnie te maski, chyba kurwa we mnie pękło
Usiądź obok i nie mówmy nic dziś
Psuję głowę, znowu boję się stąd wyjść i
Może mnie przyjdziesz naprawić, albo stracę pewność
Męczą mnie te maski, chyba kurwa we mnie pękło
Straciłem oddech, coraz bardziej się topię
Mam w chuju czy mnie zjebią za te zbyt skrajne emocje
Jebać to, chciałem obok cię, a kończy się tak samo
Ile razy się przejechać mam, żeby znów było łatwo
Nie gram już pod dyktando, a znowu się boję ludzi
Jestem sam, światła gasną choć przy mnie tak dużo ludzi
Chciałem narcystycznie podejść do siebie, zmienić myślenie
Ale za moim cieniem znowu czeka to upodlenie
Więc nie patrz, nie chcesz mnie widzieć w tym stanie
Mam blackout, leżę tu sam i patrzę się w ścianę
Wciąż backup, nie zobaczysz tego jak boli mnie to już
To pociąg donikąd z wagonem martwych słów
Ja, ja, ja chcę uciekać
Ale jak mam uciec kiedy zjada mnie od wnętrza
Ja, ja, ja przy butelkach
Wylecz mnie już z tego, nie chcę widzieć w nich lekarstw
Ja, ja, ja chcę uciekać
Ale jak mam uciec kiedy zjada mnie od wnętrza
Ja, ja, ja przy butelkach
Wylecz mnie już z tego, nie chcę widzieć w nich lekarstw
Usiądź obok i nie mówmy nic dziś
Psuję głowę, znowu boję się stąd wyjść i
Może mnie przyjdziesz naprawić, albo stracę pewność
Męczą mnie te maski, chyba kurwa we mnie pękło
Usiądź obok i nie mówmy nic dziś
Psuję głowę, znowu boję się stąd wyjść i
Może mnie przyjdziesz naprawić, albo stracę pewność
Męczą mnie te maski, chyba kurwa we mnie pękło
Usiądź obok i nie mówmy nic dziś
Psuję głowę, znowu boję się stąd wyjść i
Może mnie przyjdziesz naprawić, albo stracę pewność
Męczą mnie te maski, chyba kurwa we mnie pękło