Otacza nas biel Ty nie wypuszczasz jej nigdy Opada z góry jak szyldy na ziemi, zakrywa cień Niech mi rany oczyści Z głowy wyrwie myśli co generowały we mnie stres Pokazałaś mi to miejsce A ja obiecałem, że nikt o nim nie dowie się, niech gasi pragnienie Chłodzi łagodnym sumieniem Niech nam pozwoli odpocząć od ciągłych spięć Czujesz jak błogo otacza nas biel Długo błąkaliśmy się Zanim nas ktoś tu odnalazł Trzeba mi było narzędzia lepszego niż wiertło Żeby się przebić przez marazm Bezsenne noce i przespane dnie Gram melodie na lepkich organach, same nocturny Chopina w pochmurnych podziemiach podobno ukryta jest brama Nie, nie, nie, nie mogłem odnaleźć jej i Ty też ciągle kluczyłaś gdzieś sama Nie było szansy, że spotkamy się na tej pustyni wielkiej jak Sahara Zanim nadzieje stracimy jak głupcy Zdejmuje buty i zostawiam bagaż Za długo nosiłem w sobie to uczucie pustki Żebym go teraz nie rozpoznał z dala Wybrałem już chyba miejsce Gdzie będzie kres moich zmagań, ostatnie dwa słabe ruchy da serce Spotkamy się zaraz Otacza nas biel Ty nie wypuszczasz jej nigdy Opada z góry jak szyldy na ziemi, zakrywa cień Niech mi rany oczyści Z głowy wyrwie myśli co generowały we mnie stres Pokazałaś mi to miejsce, a ja obiecałem, że nikt o nim nie dowie się Niech gasi pragnienie, chłodzi łagodnym sumieniem Niech nam pozwoli odpocząć od ciągłych spięć Czujesz jak błogo otacza nas biel Tańczę z aniołem choć czasem przesadza Tańsze kamienie milowe od Prada Łatwiej jest przekonać diabła, sprawnie przechodzę ją nadal Sumienie głaszczę jej złość W sumie nie patrzę mam dość, chociaż o byle głos, który jest wszędzie (Złamie Ci nos, a potem szczękę) Dotknie jej wzrok, tęsknię za nią, gdy jej nie ma Jakby rozchodziła ziemia się Dwa nieodebrane połączenia jej, jak mam myśleć skoro nie odbierasz Jestem czarnym koniem, ona ubrana jest w biel, biel, biel Grzeją ciepłe dłonie Kiedy spada na mnie zimny deszcz, tak samo jak mało w nas serca jest Tą małą jak damą i jej różany dres Ją samą, tak samo wpuszczam w mój sen Puchatą piżamą okrywa mój lęk Otacza nas biel Ty nie wypuszczasz jej nigdy Opada z góry jak szyldy na ziemi, zakrywa cień Niech mi rany oczyści Z głowy wyrwie myśli co generowały we mnie stres Pokazałaś mi to miejsce A ja obiecałem, że nikt o nim nie dowie się, niech gasi pragnienie Chłodzi łagodnym sumieniem Niech nam pozwoli odpocząć od ciągłych spięć Czujesz jak błogo otacza nas biel