Ja składam się z części niespójnych, przeczących sobie nawzajem Jedna mówi, "Chcę stąd wyjść", druga mówi, "Ja zostaje" Wiem że to jest męczące nie tylko dla mnie, lecz dla tych którzy ze mna przebywają Mówią, "Nie mogę znieść tych twoich humorów i zmian" - pewnie racje mają Bo we mnie jest orkiestra, która grać razem nie daje rady Jedna część zadowolona przyjmuje z pokorą wszystkie zmiany Druga na to, "Pieprzę, ja nie nadążam, wysiadam" Czasami więc zdarza się, że nie wiem czego chce Jedna część mówi, "Jest tak dobrze", druga, "Jest tak źle" Tyle sprzecznych myśli by czas pozszywać i wyciąć to co złe niczym chirurg wycina wyrostek Patrzę czasami na moje dłonie - lewa młoda jakby wiecznie wypoczęta Prawa pomarszczona, spocona i wiecznie napięta Jak sytuacje w których wychodzi złość, bo wygrywa z tą drugą stroną Wypowiadam wtedy słowa które bolą... Ona mówi usiądź wygodnie ja polepie i zlepie w jedną część Tu muszę naderwać tu muszę zszyć byś mógł we mnie odtąd żyć Ona mówi usiądź wygodnie ja polepie i zlepie w jedną część Tu muszę naderwać tu muszę zszyć byś mógł we mnie odtąd żyć Więc jestem jeden, czy jest nas dwóch? Rozmawiam ze sobą siedząc na kanapie i nie ma nici porozumienia Już wiem dlaczego moja twarz tak szybko się zmienia Jest nas dwóch - dwoje czy troje Bo niczym w kalendarzu daty tak szybko zmieniają się moje nastroje Ty pytasz, "Co jest? Co jest?" A trzeba mnie złożyć od nowa część po części jak klocki Pozszywać do kupy bo na razie chce zarzucić nogi na stół I nie robić nic i tylko czekać, aż ta druga część przyniesie mi zakupy Lecz nie mogę rozerwać się choćbym bardzo chciał, jedna część chce leżeć druga namawiabym wstał Jedna chce spać a druga robi wszystko bym nocy się bał Ktoś mi mówi wczoraj, że widział mnie w mieście jak gadam sam do siebie Ja odpowiadam, że wypuszczam z gęby różne odgłosy Najpierw mowię idę tam a później nie nie idę Ja mam dosyć... Ona mówi usiądź wygodnie ja polepie i zlepie w jedną część Tu muszę naderwać tu muszę zszyć byś mógł we mnie odtąd żyć Ona mówi usiądź wygodnie ja polepie i zlepie w jedną część Tu muszę naderwać tu muszę zszyć byś mógł we mnie odtąd żyć Tyle sprzecznych zdań przeczących sobie nawzajem Wypowiadam w tak krótkim czasie Nie dowiesz się co myśle przyglądając się mej mimice, ona nie zdradzi nic nie, nie zdradzi nic Jest mnie dwóch może trzech, tylko ty możesz temu zaradzić Poukładaj mnie kawałek po kawałeczku poukładaj mnie proszę Bo taki podzielony na części jestem zupełnie do niczego - poskładaj tak jak dziecko składa klocki lego Jeden do drugiego drugi do trzeciego, a wtedy usiąde wygodnie w fotelu zakładając nogi na stół I polepiony solidnie by nigdy nie było takiej siły, która znów podzielili mnie na pół Będę się czuł jak nowonarodzony jak z zarzutów oczyszczony, sam z sobą pogodzony Stanę przed Tobą o tak od dołu do góry przez Ciebie polepiony Ja się nie zmienię więc poukładaj mnie a ja zapuszczę w tobie korzenie Ona mówi usiądź wygodnie ja polepie i zlepie w jedną część Tu muszę naderwać tu muszę zszyć byś mógł we mnie odtąd żyć Ona mówi usiądź wygodnie ja polepie i zlepie w jedną część Tu muszę naderwać tu muszę zszyć byś mógł we mnie odtąd żyć