Nie wiem, po co miałbyś chcieć zabłądzić dziś Nie chcieć być dobrym to w samotności Boli jak Zombie, goni jak Zombie To nie dla ludzi porównywać się jak samochody Ale wróci każda rysa, którą komuś zrobisz Nie ułatwiaj sprawy parasolem Czemu młody gada tylko z telefonem? Czemu gadasz z nim jak z ziomkiem? Czemu siedzi z gachem upojonym alkoholem? Kiedy chciałby iść na salkę, a o rękawicach mówi już przez trzy miesiące Pod takim parasolem nic co mądre go nie dotknie Pod takim parasolem to ty mokłeś Ale po co dawać siedmiolatkom problem Matko, Ojcze, nie przekazuj tego, co Ci kiedyś zasłaniało Słońce Za oknem jest naprawdę dobrze, to możliwości lepsze niż 90 I odbieranie ich najmniejszym to największy problem Dajcie nam słońce, dobro na Ziemi Pod parasolem nie urośniemy Dajcie nam słońce, dobro na Ziemi Pod parasolem nie urośniemy Jakoś wyrosłem na ulicy, choć mówili ślepa droga Starzy mieli swoje sprawy, zawsze była załoga Byłem głodny wrażeń, musiałem wszystko spróbować I by czegoś się nauczyć, trzeba twardo wylądować Podwórko uczyło, jak się zachować, chłopak musiał trenować W wolnej chwili nie mogłeś sobie darować Teraz sam zobacz - giną gdzieś wartości Rodzice toczą pościg, przez co pociechy nie znają radości Jaką daje sport, jaką dawało prawdziwe podwórko Z iPhone'm w ręce nie znaczy, być pod chmurką (nie, nie, nie) Afery kończą się pod postem, a nie bójką Internet nie uczy przetrwań, a Sarius i Kizo mówią krótko Zaufajcie wujkom, swoje się nabiegałem, teraz jadę nową furką Po tych osiedlach, które były dla nas jak Acapulco Dajcie nam słońce, dobro na Ziemi Pod parasolem nie urośniemy Dajcie nam słońce, dobro na Ziemi Pod parasolem nie urośniemy Dajcie nam słońce, dobro na Ziemi Pod parasolem nie urośniemy Dajcie nam słońce, dobro na Ziemi Pod parasolem nie urośniemy