Kishore Kumar Hits

Hukos - Ballada o nas samych lyrics

Artist: Hukos

album: Knajpa upadłych morderców


Aha, dokładnie, P i H, Hukos
Ballada o nas samych
To morduje na ulicach, ej
Ja spotykam ich dwa razy w roku, pracują w Warszawie
Pseudo ziomy ze szkoły, farciarze z pierwszych ławek
Spotykam ich w klubach, sakramentalne pytanie
"Hukos czym się zajmujesz?", zajmuję się rapem
Liznęli w dupę stolicę, patrzą z politowaniem
Jeszcze zmyję ten uśmiech, na ich zarobionej japie
Sukces to hemoroidy, od stołków w korporacjach
I gdy przez dwanaście godzin w jaja uwiera cię garniak
Kiedyś młodzi gniewni, niedługo starzy wkurwieni
Bunt kończy się w momencie gdy bierzemy kredyt
Dwudziestopięcioletnie laski bez emancypacji
Tyka zegar biologiczny, niedoszłe młode matki
Szukają na siłę, ojca swoich dzieci
Czy żyjemy tylko po to by powielić geny
Choć opowiem ci bajkę, o straconej niewinności
Gdzie seks jest narzędziem rozliczania przeszłości
Już nigdy Cobain nie doprowadzi do Nirvany
Tu gdzie żyjemy, tu gdzie umieramy
Jesteśmy różni, choć często tacy sami
To ballada o mnie, o tobie i o nas samych
Już nigdy Cobain nie doprowadzi do Nirvany
Tu gdzie żyjemy, tu gdzie umieramy
Jesteśmy różni, choć często tacy sami
To ballada o mnie, o tobie i o nas samych
Czas nas zahartował, nikt z nas nie boi się prawdy
Nie muszę dożyć starych lat by być sentymentalny
Dziś spisuję tamte czasy i lekko drży mi ręka
To jak spotkanie z ex, która nie była ci obojętna
Pamiętasz luft tych piwnic, wiesz wysokość kolan
Dziś taki widok mają stamtąd ludzie z okien w blokach
I muszę w to uwierzyć, bo widzę ich twarze
Sam wiem czym jest kompromis, w sferze marzeń
Od ojca usłyszałem, nie mów głupot, lepiej milcz
Popełnisz kilka błędów, będziesz wiedział jak masz żyć
Więc słono przepłaciłem, parę niepotrzebnych kursów
życie to jazda, ale z nogą na hamulcu
Wiesz że mam rację, wystarczy podejdziesz do lustra
Dziś masz muchy w nosie i może gówno w ustach
Czas ludzi zmienia, radzę kopnij się w czoło
I schowaj ten pistolet, naładowany wodą
Już nigdy Cobain nie doprowadzi do Nirvany
Tu gdzie żyjemy, tu gdzie umieramy
Jesteśmy różni, choć często tacy sami
To ballada o mnie, o tobie i o nas samych
Już nigdy Cobain nie doprowadzi do Nirvany
Tu gdzie żyjemy, tu gdzie umieramy
Jesteśmy różni, choć często tacy sami
To ballada o mnie, o tobie i o nas samych
Puste doświadczenia, niczego mnie nie nauczyły
Dalej chodzę tylko z nożem, na strzelaniny
Jeśli nigdy nie chlałeś, jak psychopata przez dziewczynę
To znaczy nigdy z żadną tak naprawdę nie byłeś
Znów do skroni puka, moja kochanka depresja
Wejdź napij się wina, usnę na twoich rękach
Jeszcze kurwom od wiatru, popękają usta
Obliżą się na mój widok, jak tylko Bóg da
Choć byś drapał do krwi, płaty martwego naskórka
Nie pozbędziesz się blizn, głęboko w sobie ich poszukaj
Los obchodzi się brutalnie, z marzycielami
To nie czas wielkich idei, to czas drobnych ciułaczy
Umazane błotem, pióra anielskich skrzydeł
Kompromis tępi marzenia, wita dorosłe życie
Musisz kopnąć w dupę świat, by twój płacz był słyszalny
To ballada o mnie, o tobie i o nas samych
Już nigdy Cobain nie doprowadzi do Nirvany
Tu gdzie żyjemy, tu gdzie umieramy
Jesteśmy różni, choć często tacy sami
To ballada o mnie, o tobie i o nas samych
Już nigdy Cobain nie doprowadzi do Nirvany
Tu gdzie żyjemy, tu gdzie umieramy
Jesteśmy różni, choć często tacy sami
To ballada o mnie, o tobie i o nas samych

Поcмотреть все песни артиста

Other albums by the artist

Similar artists