Zawsze mówię co myślę, nie zawsze myślę co mówię Ciekawe jest to co brzydkie, ładne to często głupie Dzieciaki dobre naiwne, osiedla lepkie i brudne Się wiesza tu system, jebać go od połyski aż po trumnę Po ostatni dzień, po ostatni oddech Daje ci serce na tacy, więc posprzątaj to z koksem Dziś to ostatni krzyk mody, jutro będzie niemodne Krzyk zdajesz niemy i mnie wciągasz pod wodę Mam w sercu zadry i dziury, a kamienice i mury Zapamiętają historię jak kwotę leasingu fury Ciężkie miasto Warszawa, łatwo się na dół tu stacza Tego nie słychać to widać, kolejny pixel się przepala Bywałem niewyraźny, przeważnie łatwopalny Jak przepalony pixel, obserwuję go z wanny Życie dało nam w pizde, więc musimy z nim walczyć Siedzieliśmy nad Wisłą, po pigule do fanty, wrzucałaś mi Bawisz się z kotem i czekasz na mnie aż wrócę Zobacz kręcę miliony na tej gówno wartej sztuce Sam się tu włóczę jak ten kot szukam ulic Ale znam parę tricków możesz wpaść się przytulić Mam tak samo jak ty i tamten ziomal co biega I tamta dupa jeszcze nie wie jak ogarnąć co trzeba Masz serce wrażliwe, moje serce je zżera Ja trafię do piekła, a ty trafisz do nieba Takie życie mała, chuj z tym Nie ma co się mazać, ani robić o to kłótni Wygrywamy, więc nie odmawiamy wódki Kolejny pixel przepalony, cicho gaśnie rzutnik