Kiedyś o nic nie dbałem, no i rozstałem z żoną
Było ciężko, bezpiecznie przyzwoitości spłoną
Sporo ludzi zawiodłem, bo ważniejszy był towar
Byłem głupi i dałem się w tym zagalopować.
Pogrążyłem się w długach, wdałem w ponury klimat
Przepuściłem gdzieś równowartość Aston Martina
Wina siedzi wciąż we mnie, może dlatego piłem
Wiem że skończyć z tym wszystkim to nie lada wysiłek.
Byłem na marginesie, zaliczyłem ten przypał
Masz tu wciąż bez wątpienia przekaz z grupy ryzyka
Kumpel Michał się zabił, możesz myśleć o pechu
Grałem swoje, nie uznawałem priorytetów.
Szymon mówił mi odpuść, ja wolałem się sparzyć
Byłeś ze mną, nie mogłeś tego nie zauważyć
Dziś na twarzy mam uśmiech, innym typkiem się stałem
Chociaż późno, to jednak w porę oprzytomniałem.
Ref: Są tu tacy co kłamią, przekaz mają do kitu
Syn Bogdana jest inny, to nie jeden z tych typów
Z dala od hipokrytów, takich staram się mijać
Lubię za to ten hardcore, kiedy Chada nawija. Teraz wstaje bez kaca, częściej rozmawiam z Bogiem
Odkąd zacząłem ćwiczyć to się stało nałogiem
Zawsze powiem co myślę, umiem żalu się wyzbyć
Kocham życie - wszystko z powodu jednej decyzji.
Blizny goją się słabo, ja przełykam tą gorycz
No i jakoś się trzymam ziomuś jak do tej pory
Moje rodzinne strony, w sumie bywam tam rzadko
Ale cieszę się z faktu, że rozmawiam już z matką.
Światło daje mi Hip-Hop, kiedyś bywało różnie
Zawodziłem, a moje słowa trafiały w próżnię
Już nie bluźnię na życie, dobra passa mi służy
Może, wiesz, to naiwność, ale wciąż wierzę w ludzi.
Teraz budzi mnie uśmiech, krew pulsuje mi w żyłach
Dzięki Bogu sam jakoś chodzę o własnych siłach
Ty skreśliłaś mnie wtedy i odeszłaś bez słowa
Dziś rozumiem i nie zamierzam z tym dyskutować.
Ref: Są tu tacy co kłamią, przekaz mają do kitu
Syn Bogdana jest inny, to nie jeden z tych typów
Z dala od hipokrytów, takich staram się mijać
Lubię za to ten hardcore, kiedy Chada nawija. Dziś nie zmierzam donikąd i nie zmagam się z bólem,
W swoim życiu przełknąłem kilka gorzkich pigułek
Byłem królem tych klubów wciąż pociągałem nosem
Już myślałeś, że nigdy pewnie się nie podniosę.
Wiem, że mogłem cię zawieść, gdy bratałem się z diabłem
Tylko pomyśl przez chwilę, czy tak było naprawdę?
Spadłem z bardzo wysoka, nie widziałem ratunku
Postawiłem dwa kroki w niewłaściwym kierunku.
Okres buntu już za mną, nie oddaje się prochom
Sorry, bracie, bo bez wątpienia miałem z tym kłopot
Dziś jak dotąd jest nieźle, po tych bitach się snuje
Wiem jak ciężko jest wtedy, gdy ktoś rozczarowuje.
Nie marnuję już czasu, wciąż pracuję na scenie
Już nie patrzę na życie z gorączkowym spojrzeniem
Ciągle trzymam ciśnienie no i wiem, że tak w sumie
Chociaż piszę nie łatwo jest mnie czasem zrozumieć.
Ref: Są tu tacy co kłamią, przekaz mają do kitu
Syn Bogdana jest inny, to nie jeden z tych typów
Z dala od hipokrytów, takich staram się mijać
Lubię za to ten hardcore, kiedy Chada nawija.
Поcмотреть все песни артиста