Zamiast srogiej burzy, slychac suchy grzmot. Taki glosny, taki suchy. Zamiast kropli deszczu scieram lepki pot. Taki lepki, zlem smierdzacy. Hej zwatpienia czas, Hej, powolnej smierci, Hej, scisnietych serc, Hej, spekanych ust. Nad glowa czarne chmury, pod nogami wypalony piach. Juz umilkl ptaków spiew, serca im wypalil zar. Przedramie nozem tne, krew z plowcina mieszam. Siec pajecza wciskam i moczem swym oblewam. Piescia niebu groze, w trucizne plyn zamieniam. W twarz sie bogu smieje i czekam na deszcz.