Gromnice pogasły Nim wosk wytopiony Zaleje i myśli pogrąży I wszystkie te lata W za ciasnych kaplicach Przy sercach na zatracenie Po wieki sięgamy pamięcią Powieki już dawno wydarte I oczy wytarte I oczy wymarłe od łez Czy czeka nas ukojenie Gdy głowę przy Tobie złożymy Czy żerca się o nas upomni I końca się nie da zmienić Czy duchy gorączką trawione Strumieniem wody żywej Dasz radę ostudzić Jak studzisz zbawienie Pożarłeś sam siebie By nas nie pożerać Jak Kronos swe dzieci I jak los Edypa Pożarłeś sam siebie By nas nie pożerać Jak Kronos swe dzieci I jak los Edypa Leżymy na ziemi w Kaligath Cierpienie uznając za łaskę Poznając smak Twoich ust Poznając Twój rdzawy majestat Gdy słodkie strumienie Kairos Wleją nam się do gardeł Wedrą w nasze żołądki Wypełnią miąższ naszych płuc