Szedłem po swoje po nieprzetartych szlakach w przetartych sztanach Podszyty wiatrem nie strachem Życie w zeszyty w kratkę a ich linie są białe I kieszenie i podeszwy mam dziurawe Ale ide dalej Ide przez Warszawę idę przez odwagę Ze smakiem krwi na wardze Za sobą wiele drzwi zamkniętych na zawsze Możesz sobie drwić Te konstrukcje są trwalsze niż paździerz Swoje trzeba stracić, strawić wstyd Żeby wiedzieć co naprawdę warte I nie stracić siebie w tym Trzymam kciuki ty i małolat te słowa na poważnie Te słowa na poważnie w świecie który jest na chwile Chwile które są tu tylko żartem Żale, żale, gorzkie żale Po francusku j' allais w miejsca złe Ale, już nie Nie chce widzieć więcej łez Słyszeć krzyków ani spięć na mej drodze Zbijać z braćmi tylko pięć Ale, wroty pal jeśli jesteś wrogiem To słowo o honorze, to słowo o naturze Jak mówię charakter - nie mówię o tekturze Jak mówię przyjaciel? Wcale tak nie mówię Bo lepiej mniej mówić, mówić czynem Ten świat nie nauczył być mnie skurwysynem Mimo wszystko Bo lepiej mniej mówić, mówić czynem Ten świat nie nauczył być mnie skurwysynem