Przy ulicy Kosmonautów cztery Mieszka Eryk i ja Eryk co dzień rano w kosmos leci Zarobić na dzieci i psa Do kosmosu pół termosu kawy I kanapki dwie Na orbicie się wylewa picie A w termosie to nie A w sobotę to mamy ochotę Polatać tu i tam I jak gwiazdy mamy swoje odjazdy Eryk, no i ja... La la la la la la la la La la la la la la la la ♪ Po weekendzie śmieci leżą wszędzie Jak trupy uniesień i win Serpentyny i mydlane bańki To już gwiezdny pył W poniedziałek Eryk w kosmos leci Wyrzucić śmieci i już Wszystkie konfetti jak komety spadną Spalą żywcem się A w sobotę znów mamy ochotę Polatać tu i tam Krew gorąca im bliżej słońca Daleko tylko śmierć ♪ La la la la la la la la La la la la la la la la La la la la la la la la La la la la la la la la