Przy ulicy Kosmonautów 4 Mieszka Eryk i ja Eryk co dzień rano w kosmos leci Zarobić na dzieci i psa Do kosmosu pół termosu kawy I kanapki dwie Na orbicie się wylewa picie A w termosie to nie. A w sobotę to mamy ochotę Polatać tu i tam I jak gwiazdy mamy swoje odjazdy Eryk, no i ja. La la la la... Po weekendzie śmieci leżą wszędzie Jak trupy uniesień i win Serpentyny i mydlane bańki To już gwiezdny pył W poniedziałek Eryk w kosmos leci Wyrzucić śmieci i już Wszystkie konfetti jak komety spadną Spalą żywcem się. A w sobotę znów mamy ochotę Polatać tu i tam Krew gorąca im bliżej słońca Daleko tylko śmierć. La la la la... Ciągle lecimy w stronę słońca Słońca nigdy nie mamy dość Ciągle wierzymy w siebie aż do końca Końca, końca, końca... La la la la...