Na polu nie skażonym niczym budując wciąż surowy stan Bez przerwy krzyczysz do zamykanych z wielkim hukiem bram Majaczy ten kto nie mówi jak ja Odrywa się jak tynk ze ścian i zasypiasz przy progu świadomości w czwartym kącie wyobraźni W którym bywasz za długo i tu zaglądasz za często budując raz po raz ten schron bez fundamentu Wyprzedajesz wszystko wokół aby zbudować pokój Na może noc może noc może kilka lat A wieczorami gdy zgarniasz popiół tworzysz świat W którym bywasz za długo i tu zaglądasz za często budując raz po raz ten schron bez fundamentu Zaparowaną szybę w oknie ozdobisz odciskami Krwi... Tylko na tyle miejsca starczy W którym bywasz za długo i tu zaglądasz za często budując raz po raz ten schron bez fundamentu