Pamiętasz o tym dziwnym śnie Który uparł się i wraca wciąż Jak wpadam w obłok i dryfuję nad ziemią Mówisz, że zazdrościsz W nocy czai się na Ciebie zło Znów w czymś zawodzisz I nie umiesz się zmienić To nie tak, też znam ten strach Wszystko przyszło nam zbyt łatwo A czujność śpi Mgła rozwieje się, jak po każdej nocy Nie wyprzedzam faktów Do granic naszej bańki niespieszno mi Daj mi parę chwil, nim otworzę oczy I wiszę tak, prąd znosi mnie, a w dolę widzę coraz mniej Czas zerwać plaster, przebić bańkę, z chmury spaść Przywitać to, co się kłębi tu od lat Wystawię rękę, wiem że silny uścisk masz Zaczepię się, już nie polecę w świat