Pochodnia płonie w moim sercu, ciągle ogień
Uwalniam formę, nie chcę w ramy wpaść jak model
Jesteś jak zdrowie - moja muzo tak Ci powiem
A kto już Cię stracił - nie doceni, ne dogoniat (nie)
Choć rap zwyczajny, to leci moc niezwykła
Alternatywna do całego tego kibla chcą
Chcą zrobić pakę i wystraszyć mnie do reszty
Ja będę niegrzeczny, a przez to niebezpieczny
To Doctor Joint na rap wystawi mi receptę
Synu energię, inwestuj w czyny piękne
"Ratunku!" - krzyczy Ziemia
"Czerwienie się i blednę"
"Ty pomóż człowieku, zanim to wszystko jebnie"
Ludzka moralność jest zarazą populacji
Dla hipokryzji nie ma żadnej akceptacji
Dlaczego równość wyrażana ma być seksem?
A co mnie obchodzi, kto się z kim dzisiaj pieprzy?
Pieprzą, że lepszy jest ich lepszy świat
Nie znając świata mojego
Ciągle mi mówią jak mam żyć, pytam się kurwa dlaczego?
To złodziej ma być swiątynią, a nie żadna instytuacja
Nie dam rozwalić tego co kocham - zniszczona jest cała konstrukcja
Pochodnie płoną i tak ma być
Ty nie daj im zapomnieć, że tak chcesz żyć
To warte tyle wspomnień jak cienka nić, ja mówię idź
Ty nie daj o nich zapomnieć
Kiedy robią to bo warto, o
Zamknięte oczy mają
Nam podają na moralność
Patrzą jak ludzie umierają
I to nie ważne, że mogliby inaczej, raczej
Upalą to po to, by nabyć tu pięć z paktem przeinaczeń
I to nie ważne, że mówią wciąż
Jak masz żyć, jak masz iść
Ty olej to, zapomną kiedyś, że czuwa broń
Padnie strzał, zleci blask, ciszy ton
WDZ, Paluch, TMS, UBPP
Chcesz czy nie, lepiej blety palę, piszę tekst
Biedy nie klepię (nie), lepiej dalej smęć
Idź swoją drogą, nie odwracaj się
Płonie całą noc i dzień jak skręt
To nie sen, marzenia spełniam swe (ajee)
Nie otwieraj mordy, łżesz jak pies
Mówi, że orły a każdy z nich to sęp (tak jest)
Zgubi ich podejście, pycha i chciwość
Wiesz gdzie twoje miejsce? Lecę na żywioł
I odziwo coraz częściej trafiam w sedno
Ziom sprawdź na żywo, natury piękno
O lęk w tobie, nigdy się nie dowiem
Joint pękł, ogarnij to człowiek (człowiek)
Spełnia się sen (sen), wróg poległ (poległ)
Przyszedł ten dzień, znów patrzę spod cięzkich powiek
Pochodnie płoną i tak ma być
Ty nie daj im zapomnieć, że tak chcesz żyć
To warte tyle wspomnień jak cienka nić, ja mówię idź
Ty nie daj o nich zapomnieć
Rzucam na stos ze swiata wszystkich polityków
Nie knebluję ich, czerpię przyjemność z ich krzyków
Pochodnie płoną, cieknie benzyna z kanistrów
Z demokracji czkawką lud robi ognisko z ministrów
Właśnie taki nastrój panuje w chłodnych kamiennicach
Bez grama fałszu, przekazujemy komunikat
Nasze słowa siedzą w głowach, wędrują na językach
Często słyszę "Paluch prowadź, daj siły w cięzkich chwilach"
Nawet pod wodą pochodnie płoną, chęć życia podkłada ogień (ogień)
Nadal te wersy w ich oku solą - nigdy nie znikną spod powiek
Nie daje zasnąć, przechodzę nocą, gnębie ich sumienia podłe
Mój głos dał mi władzę, więc teraz mogę władzę zabrać im głosem
Nie akceptuję, lecz toleruję, w życiu nie lubię skrajności
Nie tracę czasu, przeładowuję, wysyłam werbalny pocisk
Z czystym sumienem daje odtrutkę aplikowaną przez nośnik
Pochodnia płonie, słowa to ogień, w każdym sercu zagości ogień
Поcмотреть все песни артиста