Nie szukaj tam,
Tam gdzie od razu zobaczysz, że jesteś sam,
Tam za dużo łaków, mamy na nich swój plan,
Fabuła uderza z większą siłą niż gun,
Puka do bram,
Nie daj się man,
Tyle tu minęło, wiem, że pokój jest tam,
Tam gdzie nikt Ci nie da poczuć, że jesteś sam,
Fabuła uderza z większą siłą niż gun,
Puka do bram.
To jest jak nocny, nocny pociąg z mięsem,
Patrzysz mi w oczy, wiesz już kim dokładnie jestem.
Najlepsi w Polsce, postaw ostatnią forsę,
Brutalny język, setki uszu są go głodne.
Kiedy widzę surowe mięso wrzucam je na grill,
Rap, muzyka nienawiści, kij w gniazdo żmij.
Katusze, haki, na stołach flaki, dłoń daj mi,
Chodź oprowadzę Cię po mojej prywatnej masarni.
Tu spada temperatura, milczy ciśnienie,
Sześć stóp pod ziemią, masz swoje podziemie.
Czujesz mdłości, nie mam litości,
Diabeł szepcze mi na ucho, serce odcisk miłości.
Oklepane wersy, śmieszą dziś, sięgają dna,
MC's to na zawsze utknęli w obrotowych drzwiach.
Zostanie po nich to co po ich klipie, weź przestań,
Poskładane krzesła, basen bez powietrza.
Nie szukaj tam,
Tam gdzie od razu zobaczysz, że jesteś sam,
Tam za dużo łaków, mamy na nich swój plan,
Fabuła uderza z większą siłą niż gun,
Puka do bram,
Nie daj się man,
Tyle tu minęło, wiem, że pokój jest tam,
Tam gdzie nikt Ci nie da poczuć, że jesteś sam,
Fabuła uderza z większą siłą niż gun,
Puka do bram.
Te bębny walą w sagan, kopią jak piguła,
Stanowią jedność pod wokal jak pigmal na T-shirtach, farba na murach.
To czysta koka natural, gorzka pod Cole,
Plus klasyk bit jak lamborghini niura po Sophii Loren,
Dla obsrańców to pułap nie do osiągnięcia,
Noszę pasję w sercu, oni rzadkie gówno w pampersach.
E.T. dirty south new school land club to mainstream,
W tej kwestii jestem w stanie nawinąć bez konkurencji .
Nie będzie mnie pouczał żaden szoferak,
Daję tu szlagier, membrany sypią pióropuszami iskier teraz.
Fabuła na majkach, sixty-nine na banerach
Kruszy Wam szkliwo, narusza błędnik dźwięk w decybelach.
Słuchaj dzieciaku, pamiętaj mamy Cię na oku,
I nieważne czy jesteś chłopakiem z bloków,
Czy dzieckiem operowych koturn.
Ej, ej, ej.
W łeb słów grad, ej z naszej strony tyle,
Weź swój BratBe karmiony etylem.
Mainstream patrz, patrz kto stoi na podium,
Chcesz też tam stać, a stoisz w ogniu.
Na zdrowy rozum nie masz nic, poza niezłym fartem,
Flow do wycierania podłóg, podupadłe.
Po dłób bardziej, może błyśniesz w podziemiu,
Jak na razie trenuj dalej żeby być w naszym cieniu.
Martwy tlenu nam nie zabierzesz,
Proszę ja Ciebie, trujesz powietrze w atmosferze.
Nie szczerze szczery, szczerzysz zęby idioto,
Chcesz nas pokonać? chcieć to móc, Ursusa Kroton
Jak suty mroko machasz mordą na lewo i prawo,
Za wersy, które z hackowałeś poproś o paragon.
Zrywam Cię z munduru pagon, nie należysz do gry,
Bo tą samą chusteczką wycierasz dupę i łzy.
Ej, Kto ma ten styl widać na pierwszy rzut oka,
Jeśli słowa mogą zabić ja nie potrzebuję glocka,
Dla mnie, dla ekipy Coca Cola, Jack Daniels,
Weź też z sobą paru MC's, zjem se na śniadanie.
Słuchaj, mam w ręce bro, w drugiej ręce mam pisak,
I najbardziej pożądane flow od czasów Elvisa .
Kiedyś miałem coś z hipisa, dzisiaj już nie bardzo,
Kolumbijski krawat może wypaść Ci przez gardło.
Jest późno w nocy, ja znów piszę, te linie,
Oddany sztuce jak rajter, który pisze swe imię.
To nie minie mi, hip-hop wpłynął na głębokie wody,
Odpadły ofiary losu i ofiary mody.
Ja zostaję tu, pokój jest od rymów gęsty,
A tłuste wersy to właśnie znaczy mainstream.
Główny nurt polski podwórek,
Gdzie możesz dostać nożem lub być zabity piórem.
Ref. Nie szukaj tam,
Tam gdzie od razu zobaczysz, że jesteś sam,
Tam za dużo łaków, mamy na nich swój plan,
Fabuła uderza z większą siłą niż gun,
Puka do bram,
Nie daj się man,
Tyle tu minęło, wiem, że pokój jest tam,
Tam gdzie nikt Ci nie da poczuć, że jesteś sam,
Fabuła uderza z większą siłą niż gun,
Puka do bram.
Spijasz prawdę z moich ust, to są krwiste słowa,
Każdy wers napierdala jak po czystej głowa.
Jadę punch-czołgiem po łbie oraz majkiem, morda,
To jak w ręku ze spaltingiem Michael Jordan.
Pe-I-Ha, Fabuła, Be-eS-Te-O-Ka, WWA, Mes i Ero,
Presji zero, stres liderom.
Zabieram prestiż pozerom, wyciągnę z nich prawdę,
Ich fałszywe z dupy słowa schowam im do gardeł.
Trzymać radzę gardę, wersy w wadze twardej
Sprowadzę na parter, wszystko na jedną kartę.
Z fartem nasza godzina w końcu wybiła,
Kurwy chcą mnie ukrzyżować, ja to Poncjusz Piłat.
W sercu noszę wiarę, pasję, ingenium, wiem już,
Prostote ubieram w słowa, wyciągam z niej geniusz.
To Buja całym blokiem, z okien dźwięki lecą,
BeS-Te-O-Ka w blokach, wokal, błękit, beton.
Błęki fetor, brud, rap tętni w uszach,
Ty, wali mnie to czy mój hip-hop gra w Waszych duszach,
Czy wcale Was nie rusza,
Skurwysyny czy wcale Was nie rusza.
To wszystko było jak sen, czytałem o tym w Klan Magazynie,
Moro ciuchy, Ceubina na limuzynie.
Właściwie był to nowy Fiat,
Lecz nie wieszałem plakatów na ścianach, chciałem zdobyć świat.
A dziś dj'ów więcej niż grzybów po deszczu chyba,
Ale żaden nie zagra jak Deszczu, nawet po grzybach.
Raperzy? No comment.
Chcesz beefu? Nagram coś tak jak "My", tylko pod Twoim domem.
Ale zasłuż na to, bo kurwa ten badziew
Nie motywuje mnie do dissu nawet w wywiadzie.
Nigdy nie będę dance'owym kmiotem,
Nie potrzebuję auto-tune'a do śpiewanych zwrotek.
Rusz głową jak Zidane przy Materazzim,
Czemu nie ma nas w radiach? Bo nie płacimy szefom stacji.
Jestem tytanem dosłownie, a Ty nie świruj,
Mi tytan w głowę wszczepił neurochirurg
Co byś zrobił? Piszczał jak pizda,
Ja znam tylko pisk groupies i bramek na lotniskach.
Bo jestem kurwa niezniszczalny,
Dopiero się rozkręcam!
Nie szukaj tam,
Tam gdzie od razu zobaczysz, że jesteś sam,
Tam za dużo łaków, mamy na nich swój plan,
Fabuła uderza z większą siłą niż gun,
Puka do bram,
Nie daj się man,
Tyle tu minęło, wiem, że pokój jest tam,
Tam gdzie nikt Ci nie da poczuć, że jesteś sam,
Fabuła uderza z większą siłą niż gun,
Puka do bram.
Nie znasz dnia
Ani godziny.
Brutalna gra,
Módlcie się skurwysyny.
Поcмотреть все песни артиста