Czemu tak jest? Miałem napisać coś na płytę, a znowu wyjdzie spontan
Jakbym podrapał się po głowie, a potem po jądrach
Kumasz? Bo podpowiada rozum coś, a i tak pod wpływem chwili działasz
Choć masz serdecznie dość i oszukujesz się, że nie będziesz pił
Ta, do czasu aż tu wjedzie pierwszy drink
Bo ktoś Ci powie: co, za moje zdrowie nie wypijesz?
Jak podziękujesz, to wepchną Ci na siłę i tak
Słuchaj, przez trzy tygi był tu koleżka z Anglii, wiesz
I skoro przyjechał, to leciały szklanki, nie było wyjścia
Trzeba było pić, jest tu raz na pół roku
Raz na pół roku, to ja robię bit, więc łapałem za popitę
Łapałem za kielona i niby było gites
Ale to gites trwa od ośmiu lat i składa po kolei ziomów, zostanę sam
Składa po kolei, może to domino?
A może zbyt do siebie wzięliśmy to, żeby żyć chwilą
Super, znów się najebałem. Ale czy to po to Bóg dał mi talent?
Wódka prowadzi ludzi w dziwne miejsca
I albo Cię to jara, albo myślisz, żeby przestać
Muszę przestać, bo po co to w ogóle?
Ale czego się nie robi dla tych wspomnień, co nie?
Wciąż żyjemy z klapkami na oczach
Wszystko ok, bo regulujesz dysonans
I wmawiasz sobie, uśmiechasz się szeroko
A w głębi duszy tak naprawdę nic nie jest spoko
Dzwoni do mnie ten typ, co mówił
Żeby robić swoje i nie oglądać się na innych
Choćby mieli lepszą treść i skillsy
Może jestem naiwny, ale wierze w tę grę
Bo w gruncie rzeczy chodzi o to czy się utożsamiasz, czy nie
Hę, hę, ale do sedna
Dzwoni i mówi, że wyleciał koleżka
Ten z Anglii i będzie powód, żeby przestać chlać
Kocham go jak brata, ale kurwa mać, co za gamoń
Gdyby go nie było, robiłbyś to samo. To samo? No prawie
Bo raczej byśmy nie wylądowali w Gentelmen's Clubie
Ubraliśmy koszule, miało być śmiesznie
Grupą na bar, do rozjebania dziewięćset
Wzięliśmy trzy flaszki i gadka w najlepsze
Luźno, bez zastanawiania się nad sensem
Wziąłem menu, spojrzałem na special drinks
Pomyślałem: mogłem zostać w domu robić bit
Popatrzyła na mnie, zaproponowała lap dance
Nie dzięki, wolałbym dziś swoją pannę na tańce wziąć
Czy coś i w ogóle nie mam kasy
Zmieniła stolik, to urok pracy jej
A za chwilę wióry z mózgu
Bo zobaczyłem jak tańczy pod Paluch - Nowy trueschool
Na rurce, i to był nokaut na wieki
Pamiętam, leżeliśmy i płakaliśmy z beki
To trywialne, hajs rządzi światem, ale
Tamtego dnia czułem to jeszcze bardziej...
Wódka prowadzi ludzi w dziwne miejsca
I albo Cię to jara, albo myślisz, żeby przestać
Muszę przestać, bo po co to w ogóle?
Ale czego się nie robi dla tych wspomnień, co nie?
Wciąż żyjemy z klapkami na oczach
Nocą niezależnie od tego skąd wracałem
MP3 na uszy i kaptur na łeb
I chwiejnym krokiem, mijając park
Szedłem, liczyłem ile zgarnął na mnie bar dziś
Stop! Co? Nie daję rady...
Jest mi to potrzebne jak [?]
Te [?], te alko i mogłaby wrócić
Wrócić w tym przypadku, to znowu się pokłócić
Ta, ale wyjmuje telefon
Piszę, kasuję, myśląc, że to nie to
Nie ma jej, miesiąc bez słowa
Mogłaby wpaść tu i mnie poratować
Mógłbym wpaść tam nie mówiąc ani słowa jej
Zasnąć obok albo słuchać co mówi przez sen
Aaa, chyba nie może być gorzej, wiesz?
Zmiana planów, idziemy na dworzec...
Wódka prowadzi ludzi w dziwne miejsca
I albo Cię to jara, albo myślisz, żeby przestać
Muszę przestać, bo po co to w ogóle?
Ale czego się nie robi dla tych wspomnień, co nie?
Wciąż żyjemy z klapkami na oczach
Поcмотреть все песни артиста