W głowie pomysł zamigotał: Wpadnij do mnie, dziś sobota! Biała kawa, tak jak lubisz, Zwyczajny dzień szósty tygodnia. Ja, jak zwykle, cię poproszę: Jeszcze chwilę ze mną posiedź, Do niedzieli albo dłużej, Najdłużej jak tylko możliwe! Ty się zjawiasz wciąż na nowo, Wpadasz, gadasz to i owo. Znów, jak żywy, w drzwiach mych progu, Tak stoisz jakbyś był prawdziwy. Wciąż cię widzę, wciąż cię czuję, Wciąż dotykam cię, smakuję. Niemożliwe, że to nie ty, Że jesteś ode mnie daleko.