Była akurat niedziela I czas leniwie się toczył Na placu przy kościele Spotkały się ich oczy Utonął w jej błękitach I wzrokiem wodził za nią On z diabłem za koszulą A ona jak anioł I kiedy noc nad miastem Rozplotła czarne włosy Pod jej uśpione okna Przywiodły go te oczy I stać się nie powinno, Lecz nocy tej się stało On z diabłem za koszulą I ona jak anioł Taka zwykła historia Była noc niespokojna I po prostu się stało To, co stać się musiało Nienajlepsza historia, Bo ta noc niespokojna Zawróciła jej w głowie I nieszczęście gotowe A potem świt ją zbudził I jego już nie było Taka podróżna była Jego płomienna miłość Lecz noc tak była czarna, Tak czarna i za zimna I łzy jej za gorące A ona niewinna Taka zwykła historia Była noc niespokojna I po prostu się stało To, co stać się musiało Nienajlepsza historia, Bo ta noc niespokojna Zawróciła jej w głowie I nieszczęście gotowe Życie dalej się toczy, Czas się sączy ospale On z diabłem gdzieś się włóczy A ona jak grzech została Trzeba się było ratować I drzwi mu nie otwierać, Bo teraz co noc musi Z miłości umierać Taka zwykła historia Była noc niespokojna I po prostu się stało To, co stać się musiało Nienajlepsza historia On ją dawno zapomniał Lecz zawrócił jej w głowie I nieszczęście gotowe