I Miał ogromne, dobre serce W małym ciele małego elfa, Jeszcze zanim spojrzał w słońce, Wiedział już, że ufać nie trzeba Tym stworzeniom, które z tajemniczych, pewnie ważnych powodów Mówią, myślą, a korzystać nie potrafią z tego nic. Ludzie będą wchodzić w kolorowe i spokojne bez pytania sny Ludzie będą wkładać swoje palce w otarte, niezrośnięte szwy. Ludzie będą patrzeć, ale rzadko widzieć, Weź do ręki oczy swe. Będą rzucać swoje wielkie obietnice, Ale nie uniosą ich. II Kiedy ścięli na podwórzu To ostatnie drzewo, Ostygło żółte słońce A nad domem znów przeleciał Stary płaczący ptak. Nie bierz tego zbyt poważnie, Rzadko jakaś rzecz jest na długo zbyt poważna, A szczególnie nocą. Noc nie słucha nic.