Nasza rozmowa jedzie prosto Nagle wpada w poślizg i dachuje ostro Obijana bardzo mocno Czołgam się do wyjścia Śnieg już pachnie wiosną Kto spowodował ten wypadek? Nadaremnie szukam W tak nieszczerym polu Poczucie winy Spuszczone ze smyczy Goni mnie w głąb lasu Goni mnie w doliny Mam za mało czasu By do błędu przyznać się Wbiegłam na kraniec ciemnej puszczy Proszę płacz mój usłysz Proszę płacz mój usłysz Wyrzut sumienia zwracam w dłościach Czuję w krzyżu w kościach Wiem, że mnie stąd dziś nie zabierzesz Nocna czeka rozpacz Na pustkowiu rozpacz Do białości w oczach Błagać będę ♪ Mam nadzieję, że już nas nie ocalą Że nieodwracalna krzywda Ci się nie stała Nie spodziewałam, że tak to się skończy Proszę zaufaj mi Że wszystko będzie dobrze Pozostaje mi czekać W umówionym sprzed lat miejscu Tam, gdzie wiatry czeszą wierzby Takie długie już Na północy świata Przy palenisku Każdej nocy będę patrzeć Będę liczyć wdechy i wydechy Do twojego powrotu Z metalowym kubkiem w rękach Zawinięta w wełniany sweter Siedząc obok pustego nadal krzesła