Zepsuty parszywy śmieć, nie zabrał nic Wyrzutom sumienia wbrew, zaostrzył kły I mimo, że widział śmierć, koegzystencją brzydzi się Nie ma tu miejsca ponad dnem Zepsuta krew z wadliwych serc Zalewa mnie, zalewa mnie, zalewa mnie, zalewa mnie Od paru dni mam popaprany łeb Zamknięte drzwi, zadbany gniew Od razu krzyk, zadławił szept Mój ukochany syf w dobrze znanym śnie Od paru dni mam popaprany łeb Zamknięte drzwi, zadbany gniew Od razu krzyk, zadławił szept Mój ukochany syf w dobrze znanym śnie ♪ Nie muszę niczego mieć, a musze żyć Przegrzany temat codziennie-nie, zamieniam w drip Potem znowu wracam do początków, w porządku To surowe lico mam po ojcu, od bodźców Dobrze, ze dusili mnie w zarodku Bo potwór im wyszedł i wszystkich tu potruł Pluł i brał, potem tłukł i brzydko kradł Jak on mógł? no mógł i chciał, bo na chuj mi inny plan Jak taki mam, jak taki mam ♪ Od paru dni mam popaprany łeb Zamknięte drzwi, zadbany gniew Od razu krzyk, zadławił szept Mój ukochany syf w dobrze znanym śnie Od paru dni mam popaprany łeb Zamknięte drzwi, zadbany gniew Od razu krzyk, zadławił szept Mój ukochany syf w dobrze znanym śnie