Odkąd pamiętam, a nawet wcześniej Co noc, codziennie piszę powieści Spisuję nowele, a nawet dłuższe formy Składam to w księgi, a tomiki w tomy Tego tyle nazbierałem już, że mam bibliotekę W wielkiej bryle tu zbierają kurz, ja tu jak najlepiej Ułożyłem je w indeksy, według kategorii A one mi na opak pozdrawiają mnie z podłogi Kiedy piszę nowe rzeczy składam je na bliższe półki Do bieżących tekstów, do poczesnych wspomnień By mieć je pod ręką staram się mieć tam kontrolę Ale one mi na opak dalej na podłodze swoje Kiedy piszę nowe rzeczy składam je na bliższe półki Do bieżących tekstów, do poczesnych wspomnień By mieć je pod ręką staram się mieć tam kontrolę Ale one mi na opak dalej na podłodze swoje Czasem między mną, a książkami staje ściana ognia I choć szukam go, nie ma sposobu, by się do nich dostać I choć szukam go i bardzo chcę, to cud że ogień nie staje na książkach Ostatnio spotkałem Rysia z klasy Byliśmy z tych grzecznych raczej Z tych grzecznych ostatni Nie pamiętam jednak żadnej akcji Tylko pojedyncze przypadki Nieśmiesznych historii z wakacji Nie pamiętam strachu ze szkoły Tych bullies, z którymi potem biłem piony Tych ludzi, gdzie są ich imiona? Gdzie są nasze miejscówki w głowach? Szkoda, bo chciałem być ich kronikarzem, Anonimem Coraz bardziej chciałbym mieć na co zwalić winę chociaż A parę lat temu godziny na rozmowach z obcymi Żeby nie być martwym w środku i poczuć to, co oni przeżyli Żeby zapamiętać historie, chwile I spisać wnioski a pamiętam tyle Tego tyle nazbierałem już, że mam bibliotekę W wielkiej bryle tu zbierają kurz, ja tu jak najlepiej Ułożyłem je w indeksy, według kategorii A one mi na opak pozdrawiają mnie z podłogi Tego tyle nazbierałem już, że mam bibliotekę W wielkiej bryle tu zbierają kurz, ja tu jak najlepiej Ułożyłem je w indeksy, według kategorii A one mi na opak pozdrawiają mnie z podłogi Ale one mi na opak dalej na podłodze swoje