Gdzieś pod czarną gwiazdą Rozpoczynam marsz Gdzie idę, światła gasną Zwęża mi się kadr więc Mijam kilka przecznic Parę ciemnych bram Noc pragnie mnie otępić Nie ostatni raz Dzień za dniem Wyciągam się na kresy stref Byle dalej od miast Ich bladego ognia A potem zabraknie mi słów... Dzień za dniem Wyciągam się na kresy stref Byle dalej od miast Ich bladego ognia A potem zabraknie mi sił... Piję by zapomnieć Chociaż niepewnie stawiam krok Kiedy ktoś obcy wznosi pomnik Tym co w oknach klną I tak to mi się marzy Tak ze wszystkich z góry kpić Lecz gdy dotykasz mnie po twarzy Mógłbym wszędzie być Dzień za dniem Wyciągasz mnie na kresy stref Byle dalej od miast Ich bladego ognia A potem zabraknie mi słów... Dzień za dniem Wyciągasz mnie na kresy stref Byle dalej od miast Ich bladego ognia A potem zabraknie mi sił...