Po mieście włóczę się pustym, O, Boże, jakże to skończyć! Jak zdobyć się na to, by odejść I z tobą się rozłączyć. Myślałem już nad tym tyle, I jeszcze się męczę i myślę. Księżyc się za mną obraca Po szybach, po dachach, po Wiśle. Balustrady mostu powleka Zielono-złotym szronem, Pytam cię, proszę i wołam Mym sercem umęczonem. I jestem spokojny, spokojny, Z równowagi mnie nic nie wytrąca, Przeliczam daty pamiętne Każdego dnia i miesiąca. Rocznice, daty, zdarzenia Powtarzam, pomnażam i liczę, I tylko mi serce z żalu Jak pies. jak pies skowyczy