Śmieję się ze wszystkimi, płaczę sam w ciszy Gdy znów dałem cząstkę siebie, ale jak zwykle na darmo składam kciuki w mały krzyżyk, może Bóg w końcu usłyszy, że chcę życia zasmakować, że się kurwa na nie targnę Cały na czarno jak klecha wybijam na teren, bo muszę podjechać Na szyi wisi mi kieta, ale nie ma krzyża bo jeden już noszę na plecach Musiałem dźwigać go już jako dzieciak, gdy stary na czterech wracał po baletach Więc kurwa nie pytaj co jest ze mną nie tak Wychowała mnie kobieta walcząc sama z całym światem Bo choć każdy stąd miał ojca, no to rzadko który tatę Ale mimo braku wzorca zachowałem się jak facet I wraz z każdym moim bratem wziąłem swe życie na klatę Własnymi rękami dziś robię wypłatę, nie zbieram podarków od babek na tacę, więc chuj cię obchodzi zawistny kutasie, ile wyrzuciłem na nowe najacze Z bloków chłopaczek, jak każdy, zapytaj o zdrowie mnie a nie opinię Czemu szukasz we mnie gwiazdy, tak jakbym był niebem wieczorem w Wigilię Ja tylko familię chcę ubrać, napoić, nakarmić, żeby nie mieli więcej w życiu ciężko Jebać homilię, kolesia w sukience, bo z Bogiem rozmawiam jak z moim koleżką Idę sobie ścieżką, do góry, powoli, co by się nie działo mam wysoko brodę Coś gada ten wafel to chuj mnie to boli, bo to nie on za mnie przechodzi tę drogę Czasem piję wodę a czasami wino, czasem piję perłę a czasami colę Ale to nieważne, no bo ważne jest to że nigdy z Judaszem przy jednym stole Ty zwątpiłeś koleś, jak apostoł Tomek, jak będę na szczycie, nie wierz we mnie dalej Ale pamiętaj że ja zawsze ziomek, zostawiam na kawałkach własny kawałek I płytę nagrałem se w budzie wielkości jebanego konfesjonału I w sumie się zgadzam, bo ludzie usłyszeli na niej z połowę mych grzechów i żalów Amen