Wszystko dookoła mnie jest śnieżnobiałe Ludzie chronią swoje ciała przed zimnem Zakładając warstwy swetrów i kurtek A mnie jest tak cholernie gorąco - dziwne Spoglądam w lustro na biel mojej twarzy Zasypaną czerwonymi kropkami Na dwie szpilki tlące się w dwóch czarnych dziurach Które najprawdopodobniej były moimi oczami (kiedyś) Czy to na pewno ja? Ruszam głową w lewo, w prawo W czarnych dziurach pojawiają się błyszczące drobinki Dotykam jednej palcem, biorę na język - słone Wychodzę z łazienki i siadam do wigilii Unikam spojrzeń. Babcia podaje mi srebrną podstawkę Ze śnieżnobiałym opłatkiem, jednocześnie pyta czego mi życzyć A ja modlę się w myślach, żeby jakimś cudem opłatek zamienił się w ścieżkę Za oknem pada śnieg, czuję się lekki Zupełnie jak te wirujące płatki Życzymy sobie wesołych świąt A zimny pot wpływa między moje łopatki Za oknem pada śnieg, czuję się lekki Zupełnie jak te wirujące płatki Życzymy sobie wesołych świąt A zimny pot wpływa między moje łopatki Zbliża się północ, wiara zmierza pod kościół Ja w całkowicie przeciwnym kierunku Śnieg się stopił, chlupie mi w butach Noc przymierza się do długiego pocałunku Nie mam środków na karcie i koncie Mam nadzieję, że mój diler jest w domu I że da mi jedną działkę na kredyt W duchu świątecznego nastroju Kręci mnie w nosie, czuję się lżejszy Łapię za klamkę i wbijam do klatki Pukam do drzwi, czekam jak na zbawienie A zimny pot wpływa między moje łopatki Otwiera. Na moją twarz pada strumień światła On stoi do niego tyłem, ale też mruży oczy W ciszy wysłuchuje mojej krótkiej spowiedzi I mówi rodzicom, że wychodzi po papierosy Znów pada śnieg, ale czuję się pięknie Zupełnie jak te wirujące płatki Życzymy sobie wesołych świąt I mój wybawca znika w mroku swojej klatki Dwa dni później w radioodbiorniku Słyszę: jakaś wzmianka o Magiku Mówią, że skoczył w otchłań głową w dół I że policja nie wyklucza narkotyków