Kąty ciemnego pokoju Rozniecony ogniem haust, krew i syk Tak mija trzeci dzień Nogi nie kroczyły, serce nie czuło, oczy nie widziały Tylko ucho słyszało, jak szepcze ten diabeł we fiolce Że choć siedzisz za kratami Nie wychodząc z cienia, bratasz się z obcymi światami Dalej w czarne miasto — w pijacką głębinę Krok w dół, w Gehennę, co z oczu płynie Dalej w czarne miasto — w pijacką głębinę Krok w dół, w Gehennę, co z oczu płynie Dalej w czarne miasto — w pijacką głębinę Krok w dół, w Gehennę, co z oczu płynie Kłęby dymu jak chmury nad chwiejnymi drzewami Gaśnie w żyłach biel ogniem ożywiona Wcześniej bohater, teraz rdzawy wrak Z wolna kołysze walący się świat Jazgot ptaków jak nóż przy skroni Wiruje bez celu głowa ospała Gwiazda blada kłamie, świt powieki rozdziera Z dna ulic puste oczy zwrócone do nieba ♪ Tam, gdzie kurwy zasłaniają oczy My, biesy, grozimy pięściami niebu Kładąc na szali swoje łby Czekamy kolejnej lawiny ze żlebu Tam, gdzie kurwy zasłaniają oczy My, biesy, grozimy pięściami niebu Naiwnie wierząc, że coś nas zaskoczy Poddajemy się pacierzowi jesiennemu: Dalej w czarne miasto — w pijacką głębinę Krok w dół, w Gehennę, co z oczu płynie Dalej w czarne miasto — w pijacką głębinę Krok w dół, w Gehennę, co z oczu płynie Dalej w czarne miasto — w pijacką głębinę Krok w dół, w Gehennę, co z oczu płynie Dalej w czarne miasto — w pijacką głębinę Krok w dół, w Gehennę, co z oczu płynie ♪ Zataczając się w agresji, w żądzy podniety Wściekle jak psy, wesoło i krwawo Szarpiemy mięso śmiercią zachęceni Podzielmy się brudem powoli, niemrawo Potem naprędce powroty rozsądku Nieśmiałe "żegnaj" i znowu to samo ♪ Dalej w biel dnia — w domową szczelinę Krok w dół, w radość, co sercem płynie Dalej w biel dnia — w domową szczelinę Krok w dół, w radość, co sercem płynie