Kreślę na piasku, co mi dzień przyniesie Choć kamień skruszyłem, tylko smołę przyjął Włócznią powalony leży pod murem Za mną wciąż plują, choć to on jest królem ♪ Zrezygnuj z dworu Władco fertelu Nie z tego świata Ojcze penerów Krwią go obleję, serce czerń tłoczy Niechaj śni w bieli, zanim kurhan wzniesie Znów nadcięte dłonie, marazm proroczy Matka się śmieje, a chochoł ku nam kroczy ♪ Gnij wśród kamieni O których nie zapomniałeś A pozbawiłeś miłości Spomiędzy nich szczury Przychodzą jak rój, jak zaraza Śmiertelnie ukąszony Przez zęby niezliczone Nie zrzekłeś się Nie straciłeś korony Zrezygnuj z dworu Władco fertelu Nie z tego świata Ojcze penerów ♪ Sprawdza na skórze, co mu dni przyniosły Drogowskazy na rękach kierują tam Gdzie przegrany naród się jednoczy Tam, gdzie kurwy zasłaniają twarz ♪ Zataczaj się w schody, opuść te baszty Straż zakończona, słońca już zgasły Schodź tam – pod ziemię, skąd szczury i biesy Rozumu kresy ♪ Znów pusty i ślepy A miał być ten złoty