Spotkali się w jesienny poranek pod drzewem Ona miała nabity złoty listek na siebie A on ujrzał w jej oczach właśnie to czego szukał Chociaż może to piwo było wino lub też upał Po miesiącu lub dwóch pojawiły się małe A on chlał wciąż on ćpał wciąż on zalewał wciąż pałę W końcu w norze kuchni nie starczało jadła porcji Jeże też maja prawo do legalnej aborcji Jeże też (jeże, jeże) Jeże też (jeże, jeże) Był taki sam jak inni na początku Płakał gdy wrzucano kumpli żywcem do wrzątku Obiecywał że kiedyś wszystko się zmieni Że wszyscy będą wolni będą wyzwoleni A niedługo potem został prezydentem I zapomniał o tym wszystkim co mówił wcześniej Jak inni politycy zamienił się w potwora Kraby też maja prawo do udziału w wyborach Kraby też (kraby kraby) Jeże też (jeże jeże) Wielbłądy też (wielbłądy) Wiewiórki nie Spotkali się więc razem jeże, kraby i wielbłądy By dać początek rewolucji by obalać rząd Na pądy na mądy hajla moja mała Zemsta słodka jak szarlotka się ich planem stała A nim się obejrzeli już po drugiej stronie stali Opozycja z koalicją wszyscy tacy sami Tylko jednym nie było to pisane Faktem jest że wiewiórki znów przespały wielka falę A morał z tej historii moi drodzy płynie taki że ludzie to nic innego jak tylko zwierzaki A w toku ewolucji A w toku rewolucji A w toku ewolucji nic się nie zmienia Wciąż rządzą nami instynkty i przyzwyczajenia Jeże też (i przyzwyczajenia) Kraby też (i przyzwyczajenia) Wielbłądy też (i przyzwyczajenia) Wiewiórki nie (i przyzwyczajenia) Jeże też