Przypada sto zakladow w totolotka. Na moim podworku w tanim sklepie Moge kupic sobie deszcz. Pod spodem moja blada kolezanka zazywa, Czekolada konczy sie. A niebo otwarte o wpol do czwartej, Szkoda gadac... I mam dziwne przyzwyczajenia, Lubie patrzec w twoje oczy, kiedy pada, A na ulicy mali chlopcy rozbijaja sobie glowy, Przygotowujac roztwory milosci chca byc lzejsi od ciezaru swoich cial. Wiem to nie twoja wina, Wiem to ja... Wiem to nie twoja wina, Wiem to ja... Wiem to ja... Wiem to ja...