Szlochasz W mankiet a mówiłeś że już nigdy nie rozkleisz się Moknę Kiedy robi się za lirycznie Uderz Pięścią w stół inaczej w sztok zalejesz się znów Możesz Czasem gryźć i drapać kiedy to jest przejściowy stan W końcu Ja nie jestem weterynarzem Lubię Gdy na smyczy z równowagi wyprowadzasz się sam Muszę zrobić coś z miłością Sprzedam dom i zburzę pościel Ból ci zadam krótkotrwały Sama sobie nie dam rady Kupisz Szybkie wino co mnie zmierzy całą od stóp do głów Lubię Kiedy robi się snobistycznie Trochę Źle że za kropelkę dałeś nabić się w butelkę Kochaj Tylko nie dotykaj mnie a także mego ciała Nie chcę Już niczego robić organicznie Wszystko Z filmu co się nie nadaje do emisji wytnę