Nienawidzę takich dni Kiedy się nie dzieje nic Jakby skacowany świat W jakąś czarną dziurę wpadł Wtedy strasznie nosi mnie Bo rdzewieje w pochwie miecz Jak mi w drogę wejdzie kto To na odlew mogę ciąć ♪ Staram się pokonać czas W rok zaliczać lata dwa Gdy dopada na coś chęć Nie odmawiam sobie nie Muszę tak rozpędzić wóz By pod stopą opór czuć A gdy opór wkurza mnie Mam sposoby by go zgnieść Nigdy nie mów sobie że to koniec W murze zawsze luźna cegła jest ♪ Kiedy zaczną ostro grać Nie potrafię w miejscu stać Gdy po skórze biega prąd Podkoszulek lubię zdjąć Obserwuje pilnie jak Na drabinie wyścig trwa Niezły fan klub trzeba mieć By do cycka dorwać się Czasem czuję zaraz eksploduję Bo mnie w jojo znowu zrobić chcą ♪ Nikt na wylot nie zna mnie Nie wie jaki gonię sen Własną wizję muszę mieć Od słodyczy wolę seks W pale się nie mieści mi Męczennikiem sprawy być Ten co rację zawsze ma W końcu musi tyłu dać Taki jestem i nie wstydzę się Nie wiem ile pozy we mnie jest