Znowu się rozstaje z moimi łzami Jak balon co zrzuca kolejny ciężki worek Unoszę się w stronę sufitu Z góry patrzę na moje ciało Nie powiem, nie powiem Niezłe, lecz blade Blade i mizerne Mizerne i blade Tyle się ostatnio wydarzyło (tru-dudu) Wypadły z niego wczoraj urywane dźwięki Potem bardzo smutne chodziły bez celu Czuło się jak pies, którego pan zostawił samotnie w lesie Znowu się rozstaje z moimi łzami Jak balon co zrzuca kolejny ciężki worek Nic nie mogę Normalnie nic nie mogę W oddali coś jaśnieje Wszystkiemu w brew Uśmiecha się Czasem myślę sobie możliwe Że gdyby miłości włożyć okulary Nigdy nie bylibyśmy Nie bylibyśmy zakochani Znowu się rozstaje z moimi łzami Na raz, dwa, trzy, cztery znikają wszystkie szmery (tru-dudu) Gdy na powierzchnie wypełzną już Wszystkie nasze tajemnice Wtedy na drobniutkie kawałki Na drobniutkie kawałki rozpadamy się Niektórzy odchodzą wtedy bez słowa A inni wracają i znów tworzą formę I znów tworzą formę I to chyba dobrze ♪ Na powierzchni słońce A ty pisz Pisz, pisz i dalej idź Ciszej nic nie mów, bo mnie rozpraszasz Ale czyj to głos? To ja twój anioł – będzie dobrze Śmiejesz się? – I o to chodzi Raz, dwa, trzy, cztery znikają wszystkie szmery Wiec wracam znów w swoje ciało Ja wiem, że wiesz I ty wiesz, że wiem Ja wiem, że wiesz W oddali coś jaśnieje Wszystkiemu wbrew Uśmiecha się Najtrudniej jest Gdy budzę się Najtrudniej jest Gdy znów budzę się Najtrudniej jest Gdy budzę się Najtrudniej jest (tru-dudu) W oddali coś jaśnieje Wszystkiemu wbrew Uśmiecha się W oddali coś jaśnieje Wszystkiemu wbrew Uśmiecha się (tru-dudu)