Siedem długich dni tygodnia, Przeszło obok mnie. Siedem zmierzchów beznadziei, Na gwieździstą noc. Siedem długich dni, Wiszących kroplą u mych rzęs. Siedem ranków, które w dotąd, Szpilką w sercu tkwią. Siedem śniadań, Których z nikim nie dzieliłam znów, Popołudni przechodzonych, Głupio z kąta w kąt. Pełnych dziwnej tej muzyki Pękających strun. Których dźwięki, aż do dzisiaj, Wciąż mi w uszach brzmią. Tydzień łez! Oprócz nich, Nic już się więcej nie zdarzyło. Oprócz łez, Niczego więcej w nim nie było. Jeden długi w kalendarzu, Tydzień łez! Jeden długi w kalendarzu, Tydzień łez! Siedem długich dni tygodnia Napotkało mnie, Słonych jezior przepłyniętych Sama nie wiem jak. Siedem długich dni, Przez które trzeba było przejść. Które dotąd ciemną chmurą, Powracają w snach. Tydzień łez! Oprócz nich, Nic już się więcej nie zdarzyło. Oprócz łez, Niczego więcej w nim nie było. Jeden długi w kalendarzu, Tydzień łez! Jeden długi w kalendarzu, Tydzień łez!