Jakże się światu cała opowiem Jakże się światu zwierzę bezbronnie I jakże świat mi się zielem wyzna Smakiem czereśni ze mną pojedna? W żadnym rachunku się nie zgodzimy Nic nas nie doda w sumę, nie spoi Na każdej kartce, w każdym liczydle On będzie jeden, ja będę jedna To bardzo proste jak pion, jak pewnik Bo raz przecięła naszą spojoność Naszą wspólnotę, naszą jedyność Jak brzytwa chwila mego poczęcia Można się tylko do świata tulić I być z nim ciasno, ciasno splecioną Lecz są granice naszych naskórków I każde spleść się to tylko tęsknić Kiedy ci mówię wzrokiem kochany że twoja jestem, twoja, twoja Nawet nie słyszysz mojej rozpaczy I moich lęków, i niepokojów Nawet nie słyszysz, że tak się boję Gdy całym sercem w ciebie przenikam że ci zaciążę, że cię obarczę Gnącym ciężarem moich barykad Patrzysz mi w oczy jak w szklane szyby Jak w nieprzebite graniczne szyby I nie wiesz wcale jak w myśli wołam Uwolń mnie miły ratuj i wybaw Jestem twoja Jestem twoja Jestem twoja Jestem twoja