Kishore Kumar Hits

Pako - BLIZNY lyrics

Artist: Pako

album: Dom Strachu


Miałeś być z nami, a wolałeś zaćpać talent
Jedna z wielu spraw, którym ciężko było sprostać
By zajebać mój, nafaszeruj mnie metalem
Mam za wiele strat, przez to nie mogę się poddać
Pozmieniał nas świat, i to chyba jest normalne
Każdy wybrał to, czemu naprawdę chciał się oddać
Zaczęliśmy z planem, do zrobienia parę zmian
Czy to moja wina, że nie umiem rezygnować
Kiedyś mnie ignorowali, dzisiaj proszą mnie o zdjęcie
Czasem patrzą na nas jak na obraz psychopatów
Kiedyś mnie ignorowali, dzisiaj przejdą obojętnie
Pako to nie Koda tygrys, mam za dużo pasów
Pochodzę z południa z miejsca, gdzie każdy chce więcej
Dobrze że znam ludzi, którzy mają spory zasób
Nie byłem doktorem nigdy nie byłem pacjentem
Mimo plomby w telefonie nie brakuję mi kontaktu
Z nikim nie chce gadać wszystko przekładam na mic'a
Wjebany do kanału znam już wszystkie chemikalia (ok)
Myśli w mojej głowie rozjebane jak mozaika
Znamy brudne zimnie miejsca bez żadnych promieni światła
Coraz bardziej pojebany im głębiej wejdę do bagna
Kurwa nie ma takiej rzeczy, co byłaby tego warta
Każdy ma swoje demony, ja moje trzymam na barkach
Nigdy nie skończę jak oni w pizdy za kratami Arkham
Dragi zostawiły blizny, ziom myśli, że jest doktorem
Zbyt wiele bliskich osób skończyło na samym dole
Paki zostawiły zyski, ogrom wrogów, paranoje
Obiecałem to bliskim, nigdy mnie to nie pochłonie
My wszystko co robimy to było do końca dobre
Wszystko co robiłem, to zawsze wracało do mnie
Nie ważne robiłem, to zawsze miałem widownię
Wszystko co robiłem, zawsze było ze mną zgodne
Ludzie mają to do siebie, żeby oceniać pochopnie
Też mam do tego tendencję, bo wyglądają podobnie
Czasem przydałby się kaftan, nie wiecie zbyt wiele o mnie
Teraz palę się jak nafta, więc lepiej nie igraj z ogniem
Teraz skupiony na zyskach, których nie znajdziecie w aktach
Między nami dystans, nie wejdę głębiej do bagna
Wchodzę do niej jak dentysta, zostaję w mordzie jak afta
Słyszałem co puszcza z pyska, nic z tego nie jest na faktach
Dragi zostawiły blizny, ziom myśli, że jest doktorem
Zbyt wiele bliskich osób skończyło na samym dole
Paki zostawiły zyski ogrom wrogów, paranoje
Obiecałem to bliskim, nigdy mnie to nie pochłonie (nigdy)
Nie dam ci nazwiska, skoro jestem koneserem
Bo to chyba jest normalne, ile mam tyle używam
Ona, kiedy wbije szybko zajmie się deserem
Coś pogada, zjara bata, no i wypad
Zaczyna się zabawa, kiedy klocki to nie LEGO
Moje ziomy jak od Quebo, lepią haszysz tak jak Play-Doh
Coraz większe możliwości, nie wiem co ułożę z tego
Toczę swoje D jak Diego, ze mną parę głów i niebo (wow)
Znowu jestem za daleko i chyba mnie nie usłyszysz
Nigdy nie wrócę do tego, więc powiedz mi na co liczysz
Lepiej trochę się uspokój, bo widzę, że ledwo dyszysz
Wiem, że dzwonił na policję, a niby był tu najwyższy
Dragi zostawiły blizny, ziom myśli, że jest doktorem
Zbyt wiele bliskich osób skończyło na samym dole
Paki zostawiły zyski ogrom wrogów, paranoje
Obiecałem to bliskim, nigdy mnie to nie pochłonie
(Z nikim nie chcę gadać, wszystko przekładam na mic'a)
(Myśli w mojej głowie, rozjebane jak mozaika)
(Bardziej pojebany, im głębiej wejdę do bagna)
(Każdy ma swoje demony, ja moje trzymam na barkach)

Поcмотреть все песни артиста

Other albums by the artist

Similar artists