Gdyby dyrygent był krokodylem Tych, co źle grają, zjadłby - i tyle Zagrałyby źle skrzypeczki Zafałszowałyby altówki Bez niepotrzebnej sprzeczki Mniam mniam - bez jednej wymówki I puzony, i rogi Mlask - bez przestrogi I kotły, i czynele Nie dogadując wiele I bębenki od ręki I szparko Harfę z harfiarką I flet wnet I oboje, kontrabasy Jak plasterki sporej kiełbasy Pięć trąbek na jeden ząbek Klarnety na wety A na ostatku, niestety Krokodyl krokodylą łzę By uronił, bo i tak Kiszki marsza grałyby mu... źle