Był sobie raz Posłaniec zła To Heli przysłał go Jego umysł komplikował każdą sprawę Pytany kto go przysłał tu Wyciągnął do nas dłoń Bo językiem swym pochlebstwa tylko prawił ♪ Swą norę za ratuszem miał W sypialnie zmienił sień Powracał tam po zmroku pod osłoną Aż wreszcie raz pojawił się Ze świstkiem w dłoni swej Moje stopy dzisiaj żywym ogniem płoną ♪ Opadły liście z wszystkich drzew I morza zabrzmiał huk Niejeden szczerze pragnął jego zguby Aż serce ktoś otworzył mu Z pomocą prostych słów Złe wieści masz natychmiast przestań mówić