Kishore Kumar Hits

Wiatr - Tasiemiec lyrics

Artist: Wiatr

album: Mati Wiatr


Nanana, ej
Nana-na-na, yeah
Nanana-nanana, yeah
Nanana-nanana, ej
Nanana-lalala...
Ciągle pożera mnie tasiemiec (niedosytu)
Przez to nie mogę zejść na ziemię (bez profitu)
Tak wiele dzięki niemu zmienię (weź zaryzykuj)
Nie pytam już o pozwolenie, nie (mam dość limitów)
Ciągle pożera mnie tasiemiec (niedosytu)
Przez to nie mogę zejść na ziemię (bez profitu)
Tak wiele dzięki niemu zmienię (weź zaryzykuj)
Nie pytam już o pozwolenie, nie (mam dość limitów)
Spełnia się wszystko, co chciałem mieć
Czemu mnie zżera niedosyt tak bardzo?
To chyba już tak na stałe jest
Zawsze się znajdzie coś, co masz ogarnąć
Zawsze się znajdzie się tu ktoś, co z pogardą
Przemówi głosem nienawiści
Dwadzieścia wiosen tu jestem dziś
I mamy nie proszę, wiesz, o napiwki
Choć żaden ze mnie Chief Keef
No co, się wcale nie boję przyszłości
Choć świat jest czasem za szybki
A my w nim ciągle skąpimy miłości
Bo można z niej czerpać korzyści
I wiesz, żeby to sobie wszystko uprościć
Na dystans biorę te panny i gości
Wiatr, jestem deszczem sawanny, a proszki? (Proszki?)
Nie współpracuję tu z nimi w ogóle
Więc typie z tym odbij, mi nie imponujesz
Jak sam se wystrzelasz w swą głowę tą kulę
Bo ja od tej lufy oddzielam się murem (murem)
Chcę flotę na ruchy, a idziemy w górę (w górę)
Więc duża to inwestycja, nie dla mnie okruchy
Nie zagram jak dureń, jak gadam już o ambicjach to...
Ciągle pożera mnie tasiemiec (niedosytu)
Przez to nie mogę zejść na ziemię (bez profitu)
Tak wiele dzięki niemu zmienię (weź zaryzykuj)
Nie pytam już o pozwolenie, nie (mam dość limitów)
Ciągle pożera mnie tasiemiec (niedosytu)
Przez to nie mogę zejść na ziemię (bez profitu)
Tak wiele dzięki niemu zmienię (weź zaryzykuj)
Nie pytam już o pozwolenie, nie (mam dość limitów)
Tasiemiec, tasiemiec!
Uśmiechem na twarzy zamykam rok ten
Bo kto mnie kojarzył, jak czas se cofnę
Pierwszą, drugą, trzecią wiosnę
Większą grupą chcę dziś porcję
I wyrywać kolce z róży co gniewnie dostałem od losu
Zburzyć to we mnie już dzisiaj nie sposób
I przez to nie więdnie pod wpływem chaosu
A szybko się zmieni nam barwa tych włosów
Więc walczę by nie mieć niczego na głowie
Niewiele to, ziomie, ogarnia tu osób
Wciąż patrzą się tylko z zawiścią po sobie
Nie zacisnął dłonie się nigdy od sosu
Choć możesz być pewny, że grubo go zrobię
Dziś jestem pieprzonym przybyszem z kosmosu
Dla typów co stracą swe życie za rogiem
Przecież nam wytykano braki (braki)
Dzięki nim, brat, pozostałem jakiś (jakiś)
Lista ich wad to właśnie sprzęt do walki (sprzęt do walki)
Przester jest jak sprzęt do kalki
My zderzamy szklanki (szklanki...)
Ciągle pożera mnie tasiemiec (niedosytu)
Przez to nie mogę zejść na ziemię (bez profitu)
Tak wiele dzięki niemu zmienię (weź zaryzykuj)
Nie pytam już o pozwolenie, nie (mam dość limitów)
Ciągle pożera mnie tasiemiec (niedosytu)
Przez to nie mogę zejść na ziemię (bez profitu)
Tak wiele dzięki niemu zmienię (weź zaryzykuj)
Nie pytam już o pozwolenie, nie (mam dość limitów)
Mam dość limitów
(Mam dość limitów...)

Поcмотреть все песни артиста

Other albums by the artist

Similar artists