Drżąca cisza śmierci Delikatna niczym szron Tka bezgłośne nuty żalu W katatonicznym zapomnieniu Drżąca cisza śmierci Najwspanialsza z wszystkich muz Tkaczka niemych dźwięków strachu Wstrzymanego siłą dechu Drżąc obłok życia Ulotny niczym pieśń Uchodząca w górę niebios Ku zimnemu Słońcu w ciszy Zwiewne sieci nitek mrozu Niczym kruche ścieżki losów Lśnią śród śniegów w blasku zimy Zatrzymane w w chwili wdechu Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze Najmniejszy oddech Najmniejszy obłok życia Skazi wnętrza świątyń czasu Gdzie panuje niema biel Drżący obłok życia Ulotny niczym myśl Niech uleci w bezkres niebios Ciągnąc przezeń mroźną smugę Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze W bezdechu zimna jasność Niezrodzonej chwili Trwania w stałym ruchu Wstrzymanego życia Drżąca cisza śmierci Zastygłego czasu Tka bezgłośne nuty mrozu Pieśni o lśniącym blasku chłodu