Jak wskrzesić płomień z garstki popiołu? Jak zbudować dom na polu Szydzących kamieni? Jak odnaleźć wzór Na czystej kartce papieru? Jak okłamać ból, Jak ukoić zmarłych? Jak znieść spojrzenia ślepych okien miasta Gdy w bezsenną noc szukasz światła Jak nie wpaść w żadną z dziur w materii wszechświata Gdy cała przestrzeń jest pełna pęknięć Jak zataczając się odegrać rolę mistrza równowagi Walcząc z wiatrem nad krawędzią rozsądku Jak odnaleźć drogę do domu Gdy ruiny dawno już porosła trawa Miasto się nie skarży Miasto gnije Miasto nie pyta Miasto nie szuka drogi Teraz odpowiedz mi: Skąd jesteś? Gdzie mieszkasz? Poczuj smród Spalonych możliwości I ciężki odór Wydalonych godzin Coś krzyczy w środku I wije się jak robak Przegryza tkanki I ma znajomą twarz Czas mija I powolutku toczy Coś krzyczy w środku A niech sobie krzyczy Idziemy dalej Rozgniatając mrówki Zupełnie głusi Na zagładę miast Z szarości świata Bez ostrzeżenia Nadchodzi armia Pustych godzin, nijakich twarzy Monotonnych słów I westchnień znudzenia Bez fanfar i bez bębnów Codzienna apokalipsa wysychania Kładź się wygodnie i czekaj, Lub próbuj uciekać Jeżeli ta iskra zapłonie To tylko by zgasnąć