Porwaliśmy się na zdobycie wielkich gór Herosi z dawnych lat służyli nam za wzór Przez niebotyczną grań pięliśmy długo się Niejeden odpadł tam, znajdując w dole śmierć Po drodze hulał wiatr i sypał w oczy śnieg Paraliżował strach, odbierał zmysły lęk Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej Zaciskał pięści i śmiechem wołał: Hej! Przepięknie jest I tylko tlenu mniej... Przepięknie jest I tylko tlenu mniej... A prowadziły nas Nadzieja, Wiara, Złość Bo tam na dole Zła naprawdę było dość I warto było iść, do góry wciąż się piąć By sobą wreszcie być, by przestać karki giąć I w czas wędrówki tej, był każdy z nas jak brat Choć nie obyło się bez wiarołomnych zdrad Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej Zaciskał pięści i ze śmiechem wołał: Hej! Przepięknie jest I tylko tlenu mniej... Przepięknie jest I tylko tlenu mniej... Przepięknie jest I tylko tlenu mniej... Przepięknie jest I tylko tlenu mniej... ♪ Aż po tysiącach prób, przez przeraźliwą biel Opłacił się nasz trud - osiągnęliśmy cel Czuliśmy bicie serc i pod stopami szczyt Gdzie pewne było, że przed nami nie był nikt Lecz nie odezwał się tym razem żaden śmiech Bo wszyscy padli tu, zajadle łapiąc dech I dziwny jakiś był zwycięstwa słodki smak Minęło parę chwil, aż ktoś wychrypiał tak Przepięknie jest I tylko tlenu brak... Przepięknie jest I tylko tlenu brak... Przepięknie jest I tylko tlenu brak... Przepięknie jest I tylko tlenu brak...