Był sobie kiedyś taki Lolo Co obiecywał wielki cud Dla tych wierzących był idolem Dla nie wierzących to był Bóg Co to? Kto to? Co to? Kto to? Co to? Kto to? Dwór swój zapełnił pochlebcami Łamił się w morzu ciepłych słów Kupował ludzi uśmiechami Karmił się nie spełnianiem snów Co to? Kto to? Co to? Kto to? Co to? Kto to? Wykończył wszystkich wkoło siebie Z wyjątkiem zawsze wiernych psów Co każdy rozkaz w zębach niosły Ogonkiem pomerdując mu Uniósł się wyżej niż sumienie Nie przeżył gdy z wysoka spadł Lecz przejdzie do historii Niemiec Bo i by bez wojny wszystko chciał Co to? Kto to? Co to?