W zły nastrój popadam Po trzech razach się załamać Tyle wystarczy, bym niosła się na tarczy Nie ma już przerwy Wolnym miejscem zajadają się moje nerwy Z za zapachu potu wyłaniają się gęstsze chmury Kąpiel w wannie te pierwsze rozszczelnia Jestem zajęta Ta bezwonna chmura trochę głaszczę mnie po plecach Coraz bardziej jestem spięta Potrzebuję karnetu na terapeutyczne zajęcia W zły nastrój popadam Niemalże zawsze gdy się staram Tyle wystarczy By się zamienić w drzazgi Na skraju rezerwy Pokonuję biały i czarny pas zebry Po wytarciu nosa Potykam się i wybucham Noga w krawężnik to za mało żeby upaść Więc jestem i stękam Ta bezwonna chmura trochę zasłania mi ekran Coraz bardziej się zniechęcam Potrzebuję karnetu na terapeutyczne zajęcia Że myślę, że brak mi zdolności Mnie to złości I że mnie to złości Że myślę, że brak mi zdolności Mnie to złości Że myślę, że brak mi zdolności Mnie to złości I że mnie to złości Że myślę, że brak mi zdolności Mnie to złości I że mnie to złości Mnie to złości I że mnie to złości Mnie to złości I że mnie to złości Mnie to złości I że mnie to złości Mnie to złości I że mnie to I że mnie to Czuję presję Gdy chodzi o mnie, nic więcej Co jakiś czas wieszać się chcę Mam do zrealizowania w aptece receptę