Moje okno z widokiem na rzekę Takie samo jak innych okien sto Z czarną jaskółką zamarłą w locie Z wibrującą od hałasu szybą Moje okno bez widoków na przyszłość Tylko na rzekę co jak twierdził Heraklit Jest niezmienna w zmienności bezdennej Tak bezdennej jak mój nad nią zachwyt Moja rzeka w ramy okna zabita Mam wyłączność na ten skrawek horyzontu To nic, że firanki stargał wiatr A dziury są zapchane gazetami Tak z oczami jak miśnieńskie filiżanki Pięknym giętkim fioletowym językiem Zawieszony na pętli czasu Na klamce okna z widokiem na rzekę Nie na przyszłość Moje okno z widokiem na rzekę Takie samo może jednak inne Z czarną jaskółką przeciętą wpół na szybie Przekwitłą pelargonią krwi