Śmieszne miłości, flirty naiwne Gorzkie rozstania, słodkie powroty Zwyczajne włosy i oczy piwne Strach niepotrzebny, znów brak ochoty Głupie przyjaźnie, kunsztowne zdrady Ktoś z drzwi odkręca swą wizytówkę Płaskie dowcipy, zimne okłady Miłość za litość i za gotówkę Koniec młodości, początek końca Z prysznicu słońca wprost w smugę cienia Pierwsze zawały, cisza dzwoniąca W uszach na schodach chęć zrozumienia Puste pokoje, brudna kuchenka W kącie sufitu dziś już za późno Cień pajęczyny, to czy sarenka Wybiegła z lasu. Dłoń zwisła luźno Umarł samotnie. Nikt nie pozostał Przy nim do końca. Cienie się kłębią Chciał zostać bogiem. Ale nie sprostał Świat po nim płacze - ciszą gołębią