Tracę równowagę, tracę równowagę Gubię stateczność, bo Nie wiem gdzie zakończę, szukam gdzie początek Słyszę urywany głos W rytmie wirtualnym, oddech obezwładni Dotyk niewidzialnych rąk Pętla się zaciska, w oku mi się błyska Dokąd prowadzi- w głąb Ooo Czuję, że opadam, bez kontroli zadań Grunt szybko zanika w mrok Kroki pogubione, myśli rozproszone Niewidzialnych ludzi krąg W pulsie się kołyszę, nieprzerwaną ciszę W ruchów policzonych trosk Aż do zatracenia, lekkość podzielenia Na głęboką wodę skok Ooo Aż do zatracenia, lekkość podzielenia Aż do zatracenia, lekkość podzielenia Aż do zatracenia, lekkość podzielenia Aż do zatracenia, lekkość podzielenia Aż do zatracenia, lekkość podzielenia Aż do zatracenia, lekkość podzielenia Aż do zatracenia, lekkość podzielenia