Był to czas wielkich dziwów na świecie Kiedy losy człowiecze z boskimi się łączyły W owy czas świętym zabrakło nieba W zbuntowanych potrzebach Po ziemi się włóczyli Córy ludzkie i synowie boscy nieugięci Wielkich ludzi popłodzili światu niepojętych Dzikich ludzi podły miot dojrzewał gdzieś w kniejach Ludzie wnet postanowili zgładzić te istnienia Tak los nie karał ziemi tej często Kobiety marły gęsto gdy synów tych rodziły Rośli giganci w ludzkich łonach I darły je ich dłonie Gdy na świat wychodzili I nie będą mieć wśród ludzi żadnego przebaczenia Niebezpieczni Ci synowie obcego pochodzenia Tu nie znajdą miłosierdzia Nie zaznają spokoju Niechaj zginął, niech przepadną potomkowie aniołów Spadł deszcz, wody wzbierały gęsto Deszcz niewidzialny często Dzieło gniewu Bożego Wielki o sile nie pojętej Zobaczył ludzki pogrom Z dachu arki w odmętach Stworzył człowieka na własne podobieństwo Dał mężczyźnie świętość, kobiecie diabelskość Kto prawdę zaciera to jak Jego się wypiera Nie wierząc w przebiegłość niebiosów i wielkość Spadły otchłanie przeznaczenia Ożyła znowu ziemia Zalęgły się stworzenia Ten sam z pogromu przeznaczenia Znowu po świecie szukał Sensu swego istnienia Lecz nie będzie mieć wśród ludzi żadnego przebaczenia Skalan grzechem wiekuistym buntu i potępieniem Już nie będzie więcej kobiet plugawić swym nasieniem Groty ludzkie w wielkiej bitwie przerwały to istnienie